» Blog » Wigilia przed wigilią
21-12-2009 22:34

Wigilia przed wigilią

W działach: prywata, animowanie | Odsłony: 32

Jestem osobą niewierzącą i cały szum związany ze świętami jest dla mnie bardzo męczący.
Daję prezenty i jem z mamą wystawny obiad. Pierwsze robię raczej dlatego, że każdy pretekst do dawania prezentów jest dobry. Drugie bo z okazji wolnego mamy czas na ugotowanie czegoś ekstra, a same potrawy często są w ogóle nie związane z tradycją (dla nas to czas kulinarnego eksperymentowania).

I tu dochodzimy do rzeczy, która mnie boli czyli do wigilii pracowniczych, uczelnianych jakichkolwiek. W ogóle obchodzenie wigilii nie przed dzień Bożego Narodzenia jest dla mnie kompletną pomyłką. O.K. nazwijcie to świątecznym przyjęciem a nie wigilią. To słowo ma dokładne słownikowe znaczenie i oznacza przeddzień jakiegoś ważnego wydarzenia. Dlatego mamy różne wigilie nie tylko tą jedną bożonarodzeniową. Ja na przykład zamiast ęą wigilii idę jutro na zwyczajne świąteczne piwo ze znajomymi z uczelni. Ale robimy to raczej dlatego, że nie będziemy się widzieć przez następne dwa tygodnie, więc trzeba spędzić wspólnie czas i odrobinę się zintegrować. Nie ma presji i nie ma sztucznego śpiewania kolęd. Jest pretekst dobry jak każdy inny żeby się spotkać i wspólnie spędzić czas.

Nie ma też śledzia, a życzenia są tylko dla tych na których nam zależy, a nie dla wszystkich (bo tak trzeba). No i tu dochodzimy do czegoś co mnie całkowicie odstręcza. Przymusowe dzielenie się opłatkiem - to nie w moim stylu i nie chce w tym brać udziału. Moja abnegacja może jeszcze kogoś dziwić, w końcu jestem ochrzczona i przyjęłam pierwszą komunie, więc nie powinno mnie to razić. A ja po prostu nie chce składać często nie do końca szczerych życzeń zupełnie mi obcym osobą i łamać się z nim kawałkiem białej tektury, która nic dla mnie nie znaczy. Dodatkowo znam parę osób, które są innego wyznania i i tak są zmuszane do brania udziału w nie swojej tradycji. Jeśli protestują zostają przez ogół okrzyknięte aspołecznymi, aroganckimi i w ogóle co to ma być, że psują nastrój świąt.
Dlatego postuluje forsowanie zwyczaju robienia świąteczno - noworocznych imprez, zabaw, przyjęć, a nie czegoś takiego jak szkolna/uczelniana/pracownicza wigilia.
To tylko szkodzi tradycji, która przez takie przymusowe eventy jest pauperyzowana. Niech Wigilia Bożego Narodzenia będzie tylko 24 grudnia. Z rodziną i bliskimi, jeśli ktoś chce z 12 potrawami pasterką i spowiedzią, albo jak w moim przypadku z eksperymentem kulinarnym i po prostu rodzinną atmosferą.

A tak żeby nie było mega nudno i poważnie zupełnie nie świąteczny filmik

 

Komentarze


Szarlih
   
Ocena:
+6
"A ja po prostu nie chce składać często nie do końca szczerych życzeń zupełnie mi obcym osobą i łamać się z nim kawałkiem białej tektury, która nic dla mnie nie znaczy. "

Jeśli mam być szczery, na twoim miejscu robiłbym to dla świętego spokoju. Boli cię to? Nie; jest ci to obojętne. Ale wszyscy inni są zadowoleni. Gdy ktoś - koledzy, rodzina - prosi mnie o zaśpiewanie przesłodzonej kolędy, która zupełnie mi się nie podoba, robię to dla nich. Może warto?
21-12-2009 22:43
soffi
    @ VoBono
Ocena:
+2
zamiast się dostosowywać staram się zmieniać to co mi się nie podoba. Dlatego zamiast Wigilii przed Wigilią, która moim zdaniem niszczy tak naprawę ideał świąt wolę zorganizować coś na swoich zasadach.
I tak uważam, że składanie nieszczerych życzeń zmniejsza wagę tych, które płyną z serca, a świętowanie z ludźmi z którymi nie chcę się świętować niszczy ideał wspólnie spędzanego czasu.
Takie jest moje zdanie ale w pełni szanuje twoje,
21-12-2009 22:50
Mayhnavea
   
Ocena:
+9
Wow, dawno nie widziałem takiego Pretensa i negatywnych emocji... Przykre.

I tu dochodzimy do rzeczy, która mnie boli czyli do wigilii pracowniczych, uczelnianych jakichkolwiek. W ogóle obchodzenie wigilii nie przed dzień Bożego Narodzenia jest dla mnie kompletną pomyłką. O.K. nazwijcie to świątecznym przyjęciem a nie wigilią.

To jest metonimia wykorzystująca najczęściej używane słowo, oczywiście chodzi o "spotkanie opłatkowe" i nikt raczej nie traktuje takich rzeczy inaczej. Poza tym to taki zastępnik, na zasadzie społecznej umowy odgrywamy święto, które odbędzie się za kilka dni i będziemy w innym gronie.

Przymusowe dzielenie się opłatkiem [...] A ja po prostu nie chce składać często nie do końca szczerych życzeń zupełnie mi obcym osobą i łamać się z nim kawałkiem białej tektury, która nic dla mnie nie znaczy.

Piszesz w tonie pretensji do innych, ale to akurat chyba Twój problem. Bo to Twoje życzenia nie są szczere i to Ty nie odnajdujesz sensu w opłatku - i nie ma to nic wspólnego z chrześcijaństwem. Czy jakąkolwiek religią. A jeżeli już wchodzimy w paradygmat chrześcijański, to Wigilia (którą należałoby traktować transcendentnie jako dziejącą się cały czas, zaś 24 XII to tylko rytuał, ale mniejsza) to czas przebaczenia i pojednania. I właśnie o to chodzi, żeby podejść do nielubianej Ciotki Klotki i na tę chwilę znaleźć w sobie coś na tyle dobrego, żeby mimo wszystkich przykrości życzyć jej dobrze. I szczerze.

A jeśli tego nie potrafisz, to jest mi przykro - ale nie sądzę, żeby właściwe było tak agresywne stawianie sprawy.
21-12-2009 23:01
kilroy
   
Ocena:
0
"Dlatego postuluje forsowanie zwyczaju robienia świąteczno - noworocznych imprez, zabaw, przyjęć, a nie czegoś takiego jak szkolna/uczelniana/pracownicza wigilia."
Poniekąd się zgadzam. W zakładach pracy zwykle życzenia są mało szczere, uśmiechy fałszywe, bo za parę dni/godzin i tak wszystko wróci do normy, a cały przedświąteczny klimat ch*j strzelił.
21-12-2009 23:06
soffi
    @ Mayhnavea
Ocena:
+2
Może masz racje że wpis jest agresywny choć założenie nie było takie.

Ja z Ciotką Klotką chętnie się pojednam. Bo to moja ciotka.
Ale nie rozumiem dlaczego raz do roku, przymusowo (bo jeśli powiesz nie to zostaniesz negatywnie oceniony) mam bratać się z ludzmi z którymi bardzo często nic mnie nie łączy i to w opakowaniu Katolickiego rytuału.
Ja ogólnie staram się wszystkim dobrze życzyć - jak mam nadzieję wiesz - ale sam forma tych życzeń mnie nie przekonuje.
21-12-2009 23:11
Mayhnavea
   
Ocena:
+8
No, to jest jeden wielki wyrzut przecież :]
Poza tym: jaki przymus? Gdzie masz św. inkwizycję, która zagarnia miotłą ludzi na "opłatki"?
Do jakiego spotkania świątecznego Cię zmuszono? Co do obgadywania - to ludzie są podli, małostkowi i zachowują się, jakby nie mieli pojęcia jaki jest sens święta, ale to idzie na konto tych, a nie samych świąt.

Cóż, rozumiem, że do takiego podejścia potrzeba trochę mistyki, a nie materialistyczno-instytucjonalnego podejścia, ale na ten sam temat, który poruszyłaś, można napisać coś takiego:

Uwielbiam spotkania opłatkowe. To jeden raz w roku, kiedy spotykam kolegów z pracy nie na stopie służbowej, a prywatnie. Jest pozytywna atmosfera, odprężamy się i pozostawiamy niesnaski urzędowe za drzwiami. Lubię składać im życzenia i dzielić się z nimi płatkiem - nawet z tymi, z którymi nie rozmawiam na co dzień. Bo ten jeden dzień w roku faktycznie mamy ze sobą coś wspólnego i skoro już rozmawiamy, to życzymy sobie pozytywnych rzeczy. Ale boli mnie to, że niektórzy ludzie rozbijają klimat takich spotkań. Wchodzą i od razu widać, że są wycofani. Buzia w podkówkę, błądzą wzrokiem po sali - albo przeciwnie, sprawdzają, czy wszyscy się odliczyli, jakby to było sedno imprezy. Ich życzenia są puste i ewidentnie wymuszone, widać, że nawet po godzinach żyją urazami i antypatiami, z którymi nie potrafili sobie przez cały rok dać rady. Opłatek podają jak kawałek zatęchłej tekturki, aż faktycznie smakuje słonym potem od zdenerwowanych dłoni. To byłby bardzo fajny wieczór, gdyby nie ich zachowanie - i szkoda, że takich osób jest coraz więcej.
21-12-2009 23:32
lucek
   
Ocena:
+1
Nawaliłem się jak świnia na wigilii w [ed:starej] pracy :-D [ed: w nowej sami szataniści, to olewamy wigilię]


l.
22-12-2009 00:22
chimera
   
Ocena:
+1
A ja mam identyczne odczucia. Byłem na kilku takich spotkaniach i bardzo źle się czułem. Nie rozumiem i nie lubię tej tradycji. A dzisiaj z kumplem się buntujemy i zamiast na "pracownicze spotkanie opłatkowe" idziemy na kurczaka i piwo :-)
22-12-2009 07:13
~bob_thorp

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Spotkania "wigilijne" z przyjaciółmi są ok i faktycznie wigilia jest tylko hasłem do zbiórki, nową świecką tradycją :) (w tym roku grzecznie straciłem przytomność gdzieś w połowie zabawy i reszta bandy mogła bawić się bez przeszkód, a banda nie byle jaka ;-) dawno przy jednym stole nie siedział orkan, kormak i joe abracadabra - idealna drużyna do EP)
Natomiast opcja Impreza Firmowa to już inna para kaloszy, bardzo mocno irytuje mnie wchodzenie pracodawcy w prywatne życie pracownika, co innego wypad na piwko z kolegami z pracy, co innego pifko fundowane z korporacyjnej kasy :)
i jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację nacisku i zmuszania do tego typu integracyjnej zabawy. i może faktycznie barak w moim myśleniu odrobiny mistyki ale ja nie chce sięgać do odrobinek szlachetności w mym sercu i szczerze życzyć cokolwiek moim ex szefom czy współpracownikom z którymi męczyłem się przez wszystkie inne dni, prócz tej wigilii. Bo w dość przewrotny sposób (a może to magia świat) szczere życzenia stają się konwencjonalną mową trawą.
Nie, dziękuję.
pozdro serdeczne nie tylko z okazji zimy :)
22-12-2009 09:40
~Karczmarz@work

Użytkownik niezarejestrowany
    Hmmm
Ocena:
0
@wigilia a spotkanie opłatkowe

Wigilia przed wigilią to jedno, ale są jeszcze spotkania opłatkowe na których nikt nawet nie pomyśli by zorganizować opłatek :)

Swoją drogą jakby dzielenie się opłatkiem zamienić na picie wspólnie browara, albo wódki czy nie byłoby o niebo lepiej? Idea jest taka by podejść do wszystkich i złożyć im szczere i serdeczne życzenia, problem w tym, że opłatek nijak nie wspiera założeń (pozostając w konwencji około RPGowych rozmów :P). Ale już np. wódeczka pasuje jak ulał. Na początku podchodzisz do najlepszych znajomków i walisz po kielonie. Przy wódeczce wszyscy są otwarci i szczerzy i nawet z nieznajomymi chce się człowiek radośnie uściskać, więc z czasem idziesz do mniej lubianych osób. Poziom upicia wzrasta więc zgodnie z kierunkiem wzrostu nielubienia a mimo to wszyscy są zadowoleni i szczęśliwi.
22-12-2009 12:03
Urko
   
Ocena:
+6
Jasne. A jeżeli ktoś nie pije? Pomijając fakt, że z takiego myślenia właśnie rodzą się patologie. Jakie to polskie - wódka dobra na wszystko, nie?
22-12-2009 12:44
~Karczmarz@work

Użytkownik niezarejestrowany
    Hmmm
Ocena:
0
Jeśli ktoś nie pije tu będzie się czuł tak samo źle jak podczas składania opłatka osoba niereligijna. Popatrzy na pijących z boku, krzywiąc się i myśląc "co za oszołomy, robią z siebie durni".

A jeśli bijesz w patologiczny ton (nie wiem po co?) to zamień kielona na browarka i szoty na stukanie się kufelkiem. Upicie tam żadno ale jest szczera, sympatyczna atmosfera gdzie grupa dobrych znajomych spotyka się specjalnie po to by razem posiedzieć i po "celebrować" to że się znają. Może podziękować sobie za to na głos, może pożyczyć dobrego na przyszłość, a może po prostu pocieszyć się wewnętrznie że ma się fajnych znajomych.

Opłatkowe spotkania właśnie chyba po to są nie? Tylko że, dokładnie to samo dzieje się w innych warunkach o wiele lepiej.
22-12-2009 15:23
soffi
   
Ocena:
+2
Ja zdecydowanie popieram Urka. Dla mnie wyjście "na piwo" to tylko hasło, które nie wiąże się w żaden sposób z piciem alkoholu. Niejednokrotnie chodziłam "na piwo" w czasie całkowitej abstynencji. Jest to spotkanie z ludźmi wobec których żywię ciepłe uczucia i to jest najważniejsze.

Dla mnie podstawą spotkań świątecznych jest nie wykluczanie nikogo, dlatego bojkotuje opłatek będący symbolem religijnym z którym nie identyfikują się osoby nie będące katolikami i dlatego zbojkotowałbym alkohol jeśli wiązałby się z wykluczeniem osób niepijących.

Celebracja to równie dobrze kawka i koktajl mleczny, dobry obiad czy wspólny spacer. Chodzi o atmosferę do której budowania nie jest potrzebny alkohol.
22-12-2009 18:07
Mayhnavea
   
Ocena:
+2
Moment, opłatek to nie hostia. Nie jest konsekrowany, więc nie ma wymiaru eucharystycznego, ale symboliczny. Równie dobrze można się dzielić kawałkiem chleba, owocami. Chodzi o oddanie komuś części jakiegoś dobra, jakie się ma - i przyjęcia tego, co ta druga osoba daje. To jedna z najładniejszych rzeczy, jakie można zrobić, bo jest nastawiona na danie: ważniejsze, że idziemy do kogoś z opłatkiem, a nie, ze bierzemy, bo i tak się nie najemy :P

Nieadekwatność picia do rytuału miałem szansę zaobserwować na moim spotkaniu instytutu. Ze względu na grypę (i stan podgorączkowy kilu osób, które się zjawiły mimo to) opłatka nie było i wszyscy mieli się stukać kieliszkami. No i było niemrawo i krępująco. Nie było wymiany.

A spotkanie przedświąteczne, żeby się nawalić (i jeszcze traktować to jako powód do chwalenia się) to smutna parodia. I generalnie żenada. Pokazuje to, jak bardzo tradycja się wyjaławia - ale przez ludzi, a nie ukryty w niej sens. Choć z drugiej strony, skoro karnawał promuje msze osła, to może tutaj będzie np. wymiana pawia pod stołem - i sedno spotkania się wypełni? O__o
23-12-2009 01:54

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.